zielono-szarej trawie spalonego stepu, romans na tle dziejów, groźnych i krwawych, ale wcale nie aż tak bardzo. Grozy na dobrą sprawę nie ma tu wcale, poezji - niewiele. <br>I na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo: dlaczego. Bo spektakl miał przecież <hi rend="italic">iść za słowem i stworzyć metafizykę</>. <br>Może szkoda, że tak temperamentny inscenizator jak Hanuszkiewicz powściągnął (co ostatnio robi regularnie) wodze swojej fantazji, wyciszył rzecz całą, uskromnił, wyprał z namiętności... <br>Ot, to właśnie! Śladu w tej <hi rend="italic">"Salomei"</>namiętności, którymi aż paruje tekst. <br>Wreszcie: aktorzy. Klucz i sedno tej inscenizacji, jej wymóg sine qua non, skoro miała <hi rend="italic">"...pójść za słowem"</>. Najkrócej: wielu z