popełnił wczoraj największy błąd swojego życia. Że po raz pierwszy znalazł się w okrutnym, strasznym osamotnieniu komunisty, czyli człowieka, dla którego osamotnienie równa się wyrokowi hańby <page nr=48>. Tak, tak! To była właśnie owa śmiertelna samotność - wczoraj, kiedy go wywożono za bramę "Anzelma", dziwacznie i śmiesznie skulonego w żelaznej skrzynce taczek, wśród tłoczącego się szpaleru ludzi, robotników, towarzyszy...<br> Tak, tak. Powinien był pójść tam do nich z własnej woli, zanim wzywali, stanąć przed nimi i wśród nich : niechby go byli wtedy nawet żywcem rozszarpali, ginąłby z tym strasznym obrazem w oczach, z rozpaczą w duszy, ale przecież jak komunista, jak żołnierz przez wilki