Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Metropol
Nr: 02.23
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
60.! W razie ataku na przydrożne drzewo tylko blacha się gniotła, a nawalony jak stodoła kierowca lądował w szpitalu. Bez pośrednictwa lekarza pierwszego kontaktu. Mowy nie było o pożarze!
Kiedyś, jak tylko zbliżała się rocznica Rewolucji Październikowej, na wszystkich ekranach między Bugiem a Nysą starszina Aleksiej razem z lejtnantem Wanią tłukli białoruskich burżujów, zdobywali Berlin albo rozminowywali kołchozy. Raz grały cekaemy, drugi raz huczały armaty, a trzeci raz przewodniczący kołchozu przekonywał przy alpadze, że wszystko, co na świecie jest najgorsze, powstało za sprawą imperialistów. Teraz dla odmiany Wielki Bill i Mały Bob wysadzają w powietrze majątek Średniego Johna, który wszystkim podpadł
60.! W razie ataku na przydrożne drzewo tylko blacha się gniotła, a nawalony jak stodoła kierowca lądował w szpitalu. Bez pośrednictwa lekarza pierwszego kontaktu. Mowy nie było o pożarze!<br>Kiedyś, jak tylko zbliżała się rocznica Rewolucji Październikowej, na wszystkich ekranach między Bugiem a Nysą &lt;foreign&gt;starszina&lt;/&gt; Aleksiej razem z lejtnantem Wanią tłukli białoruskich burżujów, zdobywali Berlin albo rozminowywali kołchozy. Raz grały cekaemy, drugi raz huczały armaty, a trzeci raz przewodniczący kołchozu przekonywał przy alpadze, że wszystko, co na świecie jest najgorsze, powstało za sprawą imperialistów. Teraz dla odmiany Wielki Bill i Mały Bob wysadzają w powietrze majątek Średniego Johna, który wszystkim podpadł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego