medycy ze stołecznych szpitali, którzy przyodziani w niebieskie fartuchy i maski podawali skazańcom środki znieczulające, po czym, w zależności od werdyktu, odcinali im dłonie albo stopy. Odrąbane kończyny przejmował mistrz ceremonii i podnosząc nad głową prezentował publiczności.<br>- Oto złodziejskie ręce! Oto kara, jaka spotka wszystkich złoczyńców - wołał.<br>-Allahu Akbar! - odpowiadał tłum na widowni.<br>Amputacji dokonywali chirurdzy wyznaczeni przez Ministerstwo Zdrowia spośród lekarzy ze stołecznych szpitali. Ministerstwem zarządzał mułła Stanakzaj, ten sam, który cieszył się opinią najliberalniejszego z talibów, bywałego w świecie i najbardziej na świat otwartego.<br>- Tak, to prawda, odejmujemy złodziejom ręce i zabijamy zabójców. I powiem panu, że nie tylko