rychłe zbawienie.<br><br>Jeszcze płaczu niesytą do piersi cię tulę,<br>A ty goisz się we mnie, niby lgnąca rana,<br>A ja płacz twój całuję, biodra i kolana<br>I ramię i zsuniętą z ramienia koszulę.<br><br>Lecz karmiony ust twoich spłakanym oddechem,<br>Nie pytam o treść widzeń. Dopiero z porania<br>Zadaje ciemną nocą tłumione pytania.<br>Odpowiadasz bezładnie - ja słucham z uśmiechem.</><br><br><div type="poem" sex="m">* * *<br><br>Wyszło z boru ślepawe, zjesieniałe zmrocze,<br>Spłodzone samo przez się w sennej bezzadumie.<br>Nieoswojone z niebem patrzy w podobłocze<br>I węszy świat, którego nie zna, nie rozumie.<br><br>Swym cielskiem kostropatym kąpie się w kałuży<br>Co nęci, jak ożywczych jadów pełna misa,<br>Czołgliwymi mackami