kierownicy, zwiększając tym irracjonalny niepokój Lesia.<br>Zadziwiającym trafem ani Włodek, ani Stefan nie zabłądzili. Nie dość na tym, godzina przybycia na miejsce akcji okazała się tak dokładnie uzgodniona, że w chwili, kiedy samochód Stefana zahamował przy torze, po przeciwnej stronie ukazały się dwie sylwetki, z których jedna, zgięta pod ciężarem tobołu na plecach, postękiwała głucho, druga zaś warczała za nią z wściekłością:<br>- Nie leć tak, do cholery, kto cię goni! Przewrócisz się na byle której dziurze i budzik szlag trafi!<br>- Kiedy mnie pcha z góry! - odstęknęła pierwsza.<br>- Są! - zawołali równocześnie Barbara i Karolek pełnym wzruszenia głosem.<br>W kwadrans później przygotowania do