pistoletu popędzającego do wypoczynku w mieście kogutów z lakierowanej bułki. Rejestracje aut zdradzały: jesteśmy z Warszawy, Lublina, Wrocławia, Radomia, Gdyni, Niemiec, Izraela. Rodzaj płynącej z otwartych okien muzyki, wyraz twarzy, sposób ubrania i uczesania pasażerów oraz częstotliwość używania klaksonu mówiły: będziemy tu wypoczywać! W tym samym czasie, kiedy nadwiślański bulwar tonął w autach, Wacław, rodowity kazimierzanin, z zawodu stolarz, z zamiłowania przedstawiciel grupy mężczyzn oddających się stale kultowi wina pod arkadami w rynku, zakreślał nogami elipsy na bruku i uspokajał napotkanych wierszykiem: - To nie gwiezdne wojny, to Kazimierz Dolny. <br>Gdy tylko samochody <orig>długoweekendowych</> zostały oddane pod płatną opiekę stróżów niestrzeżonych parkingów