kolegą raki. Budynku karczmy wówczas jeszcze nie było.<br>Obracając w palcach tę starą reprodukcję nie wiedziałem, jak ogromny kawał Europy zamyka się w potoczności murów tego domu, nie wiedziałem, że to miejsce wczepione jest swymi korzeniami gdzieś w głąb, w jakieś czasy odległe, przekraczające teraźniejszość naszego tu bycia.<br>Przez przypadek, tropiąc sybirackie wątki mieszkańców naszego miasta, poznałem obecnych właścicieli domu - starej karczmy: mili starsi państwo zajęci pracą w swoim ogrodzie. Opowieści, opowieści...<br>Siedzieliśmy w trójkę przy szeroko otwartych na lipcowy wieczór oknach, podzieleni słuchem między rechoty żab, szmery wieczoru i na świat wspomnień drążąc niczym raki swoje podwodne koleiny, cofając się