w tych dresach albo dżinsowych ubrankach, czy podartych kufajkach. Szlugi w zębach i patrzą na samochody, które znikają im z oczu. I to ich spojrzenie... No co, Euzebku? Też mógłbyś tak stać w swoim miasteczku. I cały boży dzionek zastanawiałbyś się tylko, co w siebie wlać.<br>Przecież to jest zupełna trupiarnia, zapaść, po prostu dno... Tak sobie myślę, że jakbym się tutaj zatrzymał takim samochodem i w takim ubraniu jak moje, z tym telefonem i z tym całym sprzętem na dachu, to ta cała pegeerowska dzicz, zanimbym się obejrzał, wszystko by rozebrała, co masz, do najmniejszej śrubki. A jak przejeżdżam, to