pamięć, tak, chyba ona. Gdy miałam sześć lat polował na mnie, wracającą z przedszkola. Wyskakiwał z bramy, wyrywał moją dłoń z ręki Danuty i wlókł mnie za sobą, milczącą, podczas gdy Danuta stała niema i jak wrośnięta. Lecz pewnego sierpniowego popołudnia skończyły się raz na zawsze rodzinne przedstawienia. Bez uprzedzenia trzasnęłam go metalową łopatką w miejsce, które miałam najbliżej. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest to jego jedyne czułe miejsce. Zawył. Zwinął się wpół i skurczony przesuwał się ostrożnie pod mur kamienicy.<br>Zawróciłam, wciąż milcząc, do Danuty. Złapałam ją za rękę i odprowadziłam do domu. Tłum gapiów płakał z radości, a