spokojna nad podziw. Uśmiechnęła się.<br>- Widzisz, to zawsze tak - rzekła. - Wszyscy wy dla mnie tacy: boicie się. Żebym nie zrobiła wam czego złego. Zdrowa, chora - zawsze ja dla was niebezpieczna... zawsze straszna. Adam mówi: "Nie umiem ciebie nienawidzić - kochałem. Przez noc jedną tylko nienawidziłem, chwilę jedną chciałem twojej śmierci". Ach, <orig>trzebaż</> było właśnie albo zabić mnie albo obudzić z dzieciństwa mściwego, w którym zastygłam, kiedy Michał ledwie rozkwitniętą porzucił!...<br>Urwała.<br>- Pomyśl, pomyśl, jak późno mnie obudzili, pomyśl... - szepnęła zdumiona. - Jak późno dostąpiłam zbawienia... Czy zdążę jeszcze <orig>poistnieć</> trochę? człowiekiem trochę pobyć?<br>Ożywiła się, otrząsnęła jak ze snu.<br>- Zapal, Marciu, światło! Cóż