Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Jassmontem. Jassmont odwrócił oczy od ściany, na którą patrzył bezmyślnie i bez celu przez ostatnie minuty. Głos Konstantego brzmiał dziwnie, jakby rozchodził się pośród pustki, jakby dom pozbył się ścian. Niepojęte.
- U niego to nic dziwnego, Jan czasem tak się zamyśli, że traci kontakt z rzeczywistością - usprawiedliwiła go Róża.
Konstanty trzepnął Jassmonta w kolano. - No, chłopie, tu jest życie, a nie tu - palcem puknął się w czoło.
Jassmont się ożywił. - Coś ważnego mi się przypomniało.
Spojrzał na Różę: - Już poprosiłaś? Nie pamiętasz? Miałaś poprosić o termofor.
Konstanty skrzywił się, zmiął baranicę. - Termofor wam się marzy, z tym trudna sprawa, skąd teraz
Jassmontem. Jassmont odwrócił oczy od ściany, na którą patrzył bezmyślnie i bez celu przez ostatnie minuty. Głos Konstantego brzmiał dziwnie, jakby rozchodził się pośród pustki, jakby dom pozbył się ścian. Niepojęte.<br>- U niego to nic dziwnego, Jan czasem tak się zamyśli, że traci kontakt z rzeczywistością - usprawiedliwiła go Róża.<br>Konstanty trzepnął Jassmonta w kolano. - No, chłopie, tu jest życie, a nie tu - palcem puknął się w czoło.<br>Jassmont się ożywił. - Coś ważnego mi się przypomniało.<br>Spojrzał na Różę: - Już poprosiłaś? Nie pamiętasz? Miałaś poprosić o termofor.<br>Konstanty skrzywił się, zmiął baranicę. - Termofor wam się marzy, z tym trudna sprawa, skąd teraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego