że byli oni w stanie, który by ich dyskwalifikował, stawiał w rzędzie upojonych alkoholem i niezdolnych do podjęcia jakichkolwiek czynności - dodaje łagodzącą interpretację. - Rozmawiałem z szefem zespołu, który zupełnie logicznie przedstawił swoją koncepcję. Problemy chirurgiczne były wynikiem skomplikowanej sytuacji. Myślę, że każdy mógłby się pogubić. Krótko mówiąc, popili, ale byli trzeźwi. Szli dobrą drogą, ale zabłądzili, bo była kręta. Owi "logiczni" urolodzy stawiali zasadniczo odmienne diagnozy niż ginekolodzy, którzy alkoholu nie używali. Nie mogli u operowanej znaleźć pęcherza. Doszli do wniosku, że został wycięty w trakcie poprzedniej operacji i stąd kłopoty. Ginekolodzy natomiast nie mieli najmniejszych wątpliwości, że pęcherz jest. Kobieta