dziecko moje jedyne, Kaziuczku! Ty byś swojej matki nie dręczył. Kaziu mój, gdzie jesteś, jedyna moja przepadła nadziejo? <br>Jeszcze kilka dni zabawiła wtenczas Róża w Berlinie. Po gwałtownej rozmowie z synem całą dobę niemal udawała, że go nie zauważa. Jedli przy jednym stole, chodzili po mieście razem. Ale Róża milczała, twarz miała zastygłą w wyrazie rozpaczliwej decyzji. Każdy jej ruch zdawał się przybliżać nieszczęście - złowróżbny i niespodziewany. Nie pozwalała sobie usłużyć. Władyś, spragniony okazania dobrych chęci, poszukiwał gorączkowo parasolki, przewracając szafę do góry nogami. Róża tymczasem z lunatycznym spokojem sznurowała trzewiki. Po kwadransie, <page nr=61> opuszczając pokój, otworzyła kufer i wyjęła stamtąd parasolkę