momencie, na poły automatycznie,<br>usiadła za stołem. Ujęła w dłoń pędzelek i zabrała się do malowania.<br>Nie wiedziała nawet dokładnie, kiedy i jak do tego doszło. Po prostu w<br>pewnej chwili zdała sobie sprawę, że jest pogrążona w pracy. Z wolna<br>zapominała o wszystkim. Po pewnym czasie uspokoiła się na tyle, że ręka<br>odzyskała zwykłą pewność. Cieniutki języczek pędzelka precyzyjnie<br>wykańczał wizerunek sosenki rosnącej przed ścianą lasu. Brązowy pień,<br>konary, gałązki. Zielone, pachnące igiełki. Trochę kłują, muszą kłuć,<br>przecież to sosna. O, jak ładnie pachnie żywicą.<br> Przeniosła się obok. Na łąkę. Łąkę, którą porastała soczysta, zielona<br>trawa. Tam pasły się owce. Na