Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
okno jego domku wychodziło na tę działkę. Dróżnik wiedział, na co mieć oko: o czymś tam gwarzył z komendantem, ale świdrował na to swoje poletko.
- Maładiec - powiedział Mariuszek.
I spojrzał na starszego brata. Starszy brat milczał ze zmarszczonym czołem.
- Ale ma marchwi! A cebuli! - westchnął Mariuszek. - Aj, jak nam skroi tyłek! E, chodźmy stąd...
- Marcuś, a dałbyś radę przez ten płot?
- Czemu nie? Wielki mi płot!
- Akurat. Ledwie ci głowa wystaje.
- Jak trzeba, to przelezę.
- Nie masz pietra?
- Ty będziesz lazł czy ja? No, to mój strach.
- Klawo, Marcuś. Tylko nie skocz za prędko. Dobrze widzisz ich obu? No to uważaj
okno jego domku wychodziło na tę działkę. Dróżnik wiedział, na co mieć oko: o czymś tam gwarzył z komendantem, ale świdrował na to swoje poletko.<br>- &lt;foreign&gt;Maładiec&lt;/&gt; - powiedział Mariuszek.<br>I spojrzał na starszego brata. Starszy brat milczał ze zmarszczonym czołem.<br>- Ale ma marchwi! A cebuli! - westchnął Mariuszek. - Aj, jak nam skroi tyłek! E, chodźmy stąd...<br>- Marcuś, a dałbyś radę przez ten płot?<br>- Czemu nie? Wielki mi płot!<br>- Akurat. Ledwie ci głowa wystaje.<br>- Jak trzeba, to przelezę.<br>- Nie masz pietra?<br>- Ty będziesz lazł czy ja? No, to mój strach.<br>- Klawo, Marcuś. Tylko nie skocz za prędko. Dobrze widzisz ich obu? No to uważaj
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego