reżyserzy... No tak, niby to idą ze mną w rozkoszne obszary autoironii, ale przecież myślą swoje, myślą swoje... "Która godzina?" - spytałem. Za dwadzieścia pięć minut szósta. Już chciałem skończyć, już chciałem skończyć, żeby znowu się nie zepsuło. To wstyd - mam już tyle lat, jestem renomowanym reżyserem, jestem profesorem, o którego ubiegają się studenci, a wciąż, na każdych zajęciach ten lęk, żeby się nie zepsuło,<br> <page nr=215><br> żeby nie przerwać tego czarownego czegoś, tej władzy nad akceptacją, nad zachwytem dla tak zwanego charyzmatu. Czy wszyscy tak się boją możliwości jego utraty? Ciągle jestem jeszcze oszustem... Już nie takim jak kiedyś, ale wciąż przecież jeszcze