tworzących amfiteatr. W jego centrum był wykopany w ziemi dół, koliste zagłębienie o średnicy jakichś trzydziestu stóp, ostemplowane grubymi balami, otoczone balustradą. Smród i hałas oszałamiały. Ciri znowu poczuła szarpnięcie obroży, ktoś chwycił ją pod pachy, ktoś popchnął. Nie wiedząc kiedy znalazła się na dnie ostemplowanego balami dołu, na mocno ubitym piasku. <br>Na arenie.<br> Pierwsze uderzenie minęło, teraz narkotyk jedynie podniecał i wyostrzał zmysły. Ciri przycisnęła dłonie do uszu - wypełniająca ławy amfiteatru ciżba huczała, buczała, gwizdała, hałas był nieznośny. Zobaczyła, że prawy przegub i przedramię opina jej ciasno skórzany ochraniacz. Nie pamiętała momentu, kiedy go jej zapinano.<br> Usłyszała znajomy przepity głos