że nie zamieszkaliśmy u niej, chociaż dzieci już miała dorosłe, a jedną córkę nawet zamężną, tę właśnie, która "zbladła jak płótno".<br><br>Druga siostra ojca, Fryderyka, zapowiadała się jako doskonała pianistka, ale w wieku lat szesnastu ogłuchła. Trzymała się z dala od ludzi ze swoim kalectwem i staropanieństwem, mieszkała sama i uchodziła za dziwaczkę. Widziałem ją tylko raz: paliła papierosy, na szyi miała zawiązaną męską muszkę i co chwila przykładała do ucha małą metalową trąbkę. Poczęstowała mnie czekoladą, a potem grała na fortepianie; przerwała grę, aby pożegnać się z nami, a gdy wyszliśmy na ulicę, z okna jej wciąż jeszcze rozbrzmiewała muzyka