droga pozwoli, że jej przedstawię... <br>Śpieszono skwapliwie: jedni z już gotową poufałością krewniacką, inni z dyskretnym zainteresowaniem i najlepszą wolą. Dziewczęta chyliły się do ręki, szykując jednocześnie policzki pod ulewę dobrotliwych całusów. Starsze damy, rozsiadłe po fotelach, poprawiały brosze, <page nr=72> układały twarze w wyraz koleżeństwa. Czuło się ogólną dyspozycję do zwierzeń, uciechę z tego, że chodzi ktoś nowy, a jednak nieobecny, z kim zbyteczne będą grzecznościowe rozmówki, od razu przystąpi się do uczuć i faktów prawdziwych. Zwłaszcza matrony z niecierpliwością zdawały się oczekiwać chwili, gdy Róża bez ogródek wyzna swoje życie. Władysław zobaczył świetny, przesadnie ugrzeczniony uśmiech Róży - i zmartwiał. <br>Jadwiga dziwiła