w tej wodzie, co ciekła strumykiem<br>Przez nasze palce, gdyśmy w niej maczali<br>Chleb, w kostki tępym krajany kozikiem!<br>Tak spożywałem go: ze wzrokiem w dali,<br>Jakby na zawsze utkwionym - odruchem<br>Warg swych zajęty, wsłuchany półuchem<br>W chrapliwe, senne i parne oddechy<br>Krów, co mozolnie przeżuwały zioła,<br>Tej ociężałej doznając uciechy,<br>Która im każe nie patrzeć dokoła<br>W nic, jeno przed się znieruchomić pyski,<br>Ociekłe śliną i pachnące mlekiem.<br><br>A taka cisza na ten czar pobliski<br>Szła z dala, jakby wiek mijał za wiekiem,<br>Nie czyniąc zmiany, nie tykając wcale<br>Pilnie ku słońcu roziskrzonych kwiatów<br>Ani świegotu skowronka w upale<br>Południejących