Potem chyba się zagapił. Z miejsca, gdzie klęczeli, nie widział już kikuta nad ziemianką, a następne kilkadziesiąt metrów było czyste; nie istniał żaden powód, by ktoś właśnie tu urządzał zasadzkę. Na pewno nie było nim zwalone w poprzek parowu drzewo. Strumień był płytki i ktoś walczący o przeżycie nie musiał uciekać się do pomocy jakichkolwiek kładek, chcąc go sforsować.<br>Nie przyszło mu do głowy, że dziewczyna skręci ku wodzie i skacząc z kamienia na kamień, ruszy ku drzewu. A kiedy już to zrobiła, prawie się nie przestraszył. Nie było powodów, żeby akurat tutaj...<br>Patrzył, jak chwiejąc się lekko, lecz za każdym