kartkę i powraca należycie w zmąconą przez siebie harmonię.<br>Deszcz mży. Na zachodzie lekko się przejaśnia, w każdym razie różowy odblask chmur wskazuje, że gdzieś tam zachodzi słońce. Stoimy przed wagonem na stacji rozdzielczej. Dokoła szeroki horyzont, naturalne wytwory przyrody: drzewa, pola, łąki, pomieszane z pogubionymi częściami miasta, które jakby uciekają ku zachodowi; wysoki komin fabryczny, wieża kościelna wśród drzew, zwrotnice i sygnały kolejowe. Wszystko zaplątane i zamaskowane niewolą prawa perspektywy. Z biedą można by teraz uciec, ale nie pozwala na to brak jakiejkolwiek racji wewnętrznej. Nie może się nic odmienić: gdziekolwiek i jakkolwiek daleko się ruszysz, zawsze będzie cię więzić