ciemienia i trochę poparzeń dookoła. Odzyskał przytomność i, jęcząc, trzymał się za opatrunek, założony mu prowizorycznie przez Alicję. Znacznie więcej od niego ucierpiał magnetofon, który rozleciał się na drobne kawałki. Pan Muldgaard miał guza na potylicy.<br>- No i mamy - powiedział filozoficznie. - Zastrzelał dwa razy.<br>- To teraz już zostaje tylko sztylet - ucieszył się Paweł.<br>Satysfakcji Alicji nie zmniejszała nawet ruina magnetofonu.<br>- No, teraz chyba mu się odechce grzebać w moich rzeczach - mruknęła półgłosem, zbierając szczątki do dużego pudła. - Nie wiem, czy to nie jest wystarczająca okazja, żeby otworzyć tę butelkę napoleona.<br>- Nie - odparła Zosia stanowczo. - Otworzymy, jak oni wyjadą, To istny cud, że