Ona miała siedemnaście lat. Przyjechała z Siedlec. Ja, warszawiak, byłem o rok starszy. Znaleźliśmy się na studiach razem, w jednej grupie. Ćwiczenia, próbówki, jak to na Akademii Medycznej. Muszę się przyznać, że przez pierwsze dwa lata studiów byłem mocno zestresowany: po prostu się bałem. Dlaczego? Bo pamiętałem koszmar matury. Nie uczyłem się wcześniej, leniłem się i tuż-tuż przed tym decydującym egzaminem uświadomiłem sobie, że naprawdę nie nic nie umiem. Nie wiem, jak zdołałem przeżyć te dwa miesiące. Wkuwałem dzień i noc. (Późniejsze moje życie pokazało, że można nie spać, gdy okoliczności tego wymagają, i jakoś się wytrzymuje.) Cudem zdałem. Pozostał