lekka <page nr=134> mdło, a kiedy zdała sobie z tego sprawę - dodatkowe atrakcje miała już zapewnione: zimna, zielonkawa ściana, jak z zamazanego szkła, przesłoniła jej oczy i Gabrysia zaczęła z paniką myśleć, czy przypadkiem nie zdarzy się jej kolejne omdlenie, i to na ulicy. Przystanęła, odstawiła torbę na chodnik i schyliła się, udając, że zawiązuje sznurowadło tenisówki. No, lepiej. Krew napłynęła jej do głowy, zielonkawa ściana znikła na dobre. Gabrysia wyprostowała się powoli, odszukała w kieszeni miętówkę i ssąc ją, z wolna odzyskiwała dobre samopoczucie.<br>A przynajmniej - jakie takie.<br>No, szybciej do domu. Jak najszybciej. Jak już mdleć, to w towarzystwie. Grześ ma