z Bogiem czy też Chrystusem bardzo łatwo mogę zamienić na nie zobowiązującą prywatną pobożność, łatwą, lekką i przyjemną. Natomiast bycie w Kościele to poddanie się weryfikacji, to konieczność nawracania się, odmiany życia, budowania czegoś, co buduje się niezmiernie trudno - wspólnoty. I wreszcie, po piąte, bardzo wątpię, by "człowiek, który nie ufa nikomu i niczemu do końca", znalazł prawdę, a jestem całkowicie pewien, że nie znajdzie miłości. My zaś szukamy miłości. Podejmując ryzyko zaufania i - naprawdę, nie tylko metaforycznie - ryzykując życiem, wkraczamy w ciemność, wierząc, że jest to przestrzeń Bożej miłości. I ze zdumieniem odkrywamy realność owej przestrzeni. A potem, pomimo licznych