Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
A może ktoś miał przeczucie i uratował życie mojemu dziecku? Wynagrodzę go... Dam pieniądze...
Nikt nie wiedział. Nikt nie odpowiedział. Nikt nie powiedział: to ja. Patrzyli po sobie, kręcili przecząco głowami.
Kilkuletnia dziewczynka oblizywała oskrobaną marchewkę.
- Weź - Iw wcisnęła jej w rączkę banknot. - Weź chociaż ty.
- Właściwie to powinienem panią ukarać mandatem - pogroził jej palcem granatowy policjant. - Nie wolno tak porzucać dziecka.
Szybko i niezdarnie zmieniała pieluchę.
Biegiem wracała do domu...
- Strasznie długo was nie było - gderała Julia. - Bałam się, słyszałam wybuchy. Jesteś taka zadyszana i zakurzona? Stało się coś?
- Nic się nie stało - ze złością odpowiedziała Iw, zastanawiając się, dlaczego
A może ktoś miał przeczucie i uratował życie mojemu dziecku? Wynagrodzę go... Dam pieniądze...<br> Nikt nie wiedział. Nikt nie odpowiedział. Nikt nie powiedział: to ja. Patrzyli po sobie, kręcili przecząco głowami.<br> Kilkuletnia dziewczynka oblizywała oskrobaną marchewkę.<br> - Weź - Iw wcisnęła jej w rączkę banknot. - Weź chociaż ty.<br> - Właściwie to powinienem panią ukarać mandatem - pogroził jej palcem granatowy policjant. - Nie wolno tak porzucać dziecka.<br> Szybko i niezdarnie zmieniała pieluchę.<br> Biegiem wracała do domu...<br> - Strasznie długo was nie było - gderała Julia. - Bałam się, słyszałam wybuchy. Jesteś taka zadyszana i zakurzona? Stało się coś?<br> - Nic się nie stało - ze złością odpowiedziała Iw, zastanawiając się, dlaczego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego