śmierć. Ale gdyby wasz czcigodny nieboszczyk pradziadek faktycznie wylazł nagle z grobu i zażądał piwa, powstałaby panika. I nie dziwię się. Materia organiczna, w której ustają procesy życiowe, ulega nieprzyjemnie objawiającej się degradacji. Śmierdzi, rozpływa się w maź. Nieśmiertelny duch, nieodzowny element waszych mitów, ze wstrętem porzuca śmierdzącą padlinę i ulatuje. Jest czysty, można spokojnie go czcić. Wymyśliliście jednak taki odrażający rodzaj ducha, który nie odlatuje, nie opuszcza zewłoka, ba, nie chce nawet śmierdzieć. To wstrętne i nienaturalne! Żywy umarły to dla was najobrzydliwsza z obrzydliwych anomalii. Jakiś kretyn ukuł nawet termin "martwiak", którym tak chętnie nas obdarzacie. <br>- Ludzie - uśmiechnął się