mamuta, ale być może było tak dlatego, że na podobnej uroczystości nie byłem. W każdym razie zamierzałem jedynie nawiązać kilka pożytecznych kontaktów, przydatnych w mojej karierze, i tylko dlatego błagałem Roszka, by mnie ze sobą zabrał.<br>Przed hotelem Roszko chwycił mnie za rękaw, bo inaczej wpadłbym na grasującego przed wejściem umundurowanego osobnika, którego bywały Roszko zdiagnozował jako boya, a ja jako policjanta, i chwilę później wkroczyliśmy na salę bankietową. Większość zaproszonych była już obecna. Stali półkolem przed poważnym starszym jegomościem, który zapowiadał innego jegomościa, z tego, co się zorientowałem, mającego być wkrótce nagrodzonym. Trochę żałowałem, że wcześniej nie odpytałem Roszka, na