szybko, odczuwał bowiem potrzebę ruchu i chciał wyładować ją, nim to, co ją powoduje, zdąży wpaść w skarbonkę jego podświadomości. Smukły gorsecik z portretu Infantki zdawał się sunąć przed nim unosząc za sobą olbrzymi niematerialny <orig>abdomen</> rozsnuwający wokoło woń tak odurzającą, że dr Durchfreud miał wrażenie, iż nie biegnie, a unosi się i rozpływa w tym najpiękniejszym z zapachów.<br> Dopiero kiedy szerokie, klimatyzowane korytarze śródmieścia zamieniły się w wąskie, ciasne, duszne i hałaśliwe uliczki dzielnicy Berthelota - dr Durchfreud zatrzymał się.<br> Wysoko na ścianie, pod samym stropem, tuż u wylotu termosyfonu, huczącego wezbranymi falami wentylowanego powietrza, stał głową do dołu dr Brillat-Ćwierciakiewicz