szczeknięcie Dunaja. Stał przed schodkami <br>i patrząc na nią wyczekująco, machał ogonem, puszystym teraz i lśniącym. Zenek <br>wystrzygł mu zręcznie wszystkie łopuchy i splątane kłaki, a potem gruntownie <br>wykąpał w rzece.<br> - Dunaj! - zawołała Ula. Wiedziała, że bez tego wezwania nie wejdzie do mieszkania: <br>musiał być do tego za każdym razem upoważniony. Była to jedyna pozostałość z <br>czasów, kiedy błąkał się samotnie, nieufny i głodny.<br> Wszedł i ułożył się na podłodze. Wygodnie, szeroko. Czuł, że może sobie na <br>to pozwolić.<br> - Dunaj! - mówiła Ula, ciesząc się obecnością psa. Kochane, stare psisko! - <br>Pies nie wstawał, ale dla wyrażenia serdecznych uczuć wachlował ogonem podłogę. <br>Wzięła