zwątpienia, potem namiętny seks: ten romans to była ciągła walka, a trudno jest walczyć z namiętnością, która łamie serce i zniewala umysł. Mój flirt z Jeremim-kaskaderem, do jasnej cholery, był szybki i bardzo gwałtowny. Płakałam przez niego, a jednak adorowałam go. Potrafił w ciągu jednej chwili zmienić się z uroczego, inteligentnego dżentelmena w agresywnego, aroganckiego chama, ale jedna jego cecha nie zmieniała się nigdy: był całkowicie niezależny. To sprawiało, że chciałam schwytać go w sieć jak motyla. Podniecał mnie jak nikt inny, mimo że, jak zauważył jeden z moich przyjaciół, wyglądał jak młodszy brat Frankensteina. Kiedy wszystko się skończyło, byłam