odbicie jej twarzy w owalnym lustrze. Czas mijał, sekundy przelatywały - liczył - żółw, jeleń i jaskółka. Boże, jak on kocha tę kobietę, nie, nie może jej stracić, to nie jest wyłącznie przywiązanie.<br>- Dobrze, że jesteś, to bardzo dobrze - niskim, ciepłym głosem powiedziała, starannie oddzielając poszczególne wyrazy. Oczy jej, jeszcze większe, patrzyły urzeczone. - Widzisz tam - wskazała za okno.<br>Podszedł do okna i popatrzył, z początku nic szczególnego nie rozpoznał. I tu opadał zmierzch, włochaty, dziwne, ale ten okupacyjny zmrok przynosił spokój, niemalże ukojenie. Dämmermann, tak przyjaciele nazywali Wagnera, z upodobaniem nawiedzającego ich z końcem dnia. Dämmermann, on także był takim człowiekiem zmierzchu i