chodzić na skargę, ale bić się w piersi i zapomnieć o wszystkim. Widocznie sprawa była nie do załatwienia i tyle! Małżonkowie O. nie pojęli w czym rzecz, naskarżyli na dostojny urząd i teraz mają, ot co!<br><br>W roku 1987, czyli w epoce tak wrednej, że aż wstyd wspominać napisałem, że urzędy prokuratorskie popełniają mnóstwo nieuzasadnionych aresztowań. Do mojej redakcji zaraz wpłynął list rzecznika Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie informujący, że aresztowań jest tyle, ile trzeba, a mój szef nakazał mi opublikować samokrytykę. Na wszelki wypadek udałem się najpierw do prokuratora generalnego, Józefa Żyty, który wyjawił, że liczba niesłusznie aresztowanych w roku 1986