pełne jadła.<br>Potrzebował jeszcze dobrych krzemieni i trochę suszonego próchna. Chętnie też zabrałby łuk, jakiś nóż i toporek. Ale te rzeczy znajdowały się w domu, do którego wolał nie wchodzić. Oprócz głuchego dziadka Ashana spały tam zapewne dzieci, może któryś z niewolników.<br>Tak bardzo chciał ich zobaczyć, usłyszeć ich głosy, uścisnąć. Jednak wolał się nie pokazywać, tak było lepiej i dla niego, i dla dzieciaków. Chwilę jeszcze rozglądał się po komorze, w końcu sięgnął po tasak, niezbyt może poręczny do walki czy oprawiania zwierzyny, ale zawsze lepszy niźli gołe ręce. Wziął też krzemienną motykę, na dobrym, grubym trzonku. Tym już można