dziewiętnastą a dwudziestą, na sali posiedzeń Sądu Okręgowego w Warszawie, "działając w zamiarze pozbawienia życia Antoniego Jędruszaka, sześciokrotnie strzelił do tegoż z rewolweru, lecz z powodu okoliczności od swej woli niezależnych, a mianowicie wskutek tego, że pierwszy strzał chybił, a podczas następnych Jędruszak ukrył się za kolumną, zamiaru swego nie uskutecznił i zabójstwa nie dokonał".<br>Swego kolegi broniło dwóch wybitnych palestrantów: adwokaci Mieczysław Jarosz i Franciszek Paschalski.<br>Z zeznań świadków wynikało, że dzień wcześniej w czasie przerwy w rozprawie sądowej nazwał jednego z występujących w procesie świadków - właśnie owego Jędruszaka, oficera "defensywy" - prowokatorem. Usłyszeli to obecni w sądzie koledzy, inni oficerowie