Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Różę pod rękę, wytarł dłonią jej zimny policzek. Skierowali się w stronę domu. Ręka Róży była bardzo chłodna i zupełnie bezwolna. Zacisnął zęby. Baba nie ustępowała, szła za nimi i dudniła swoje.
- Jak tak można, niby człowiek kulturalny, pisarz, a tu od razu z gębą, dla drugiego człowieka nie ma uszanowania. Pomożesz człowiekowi, a tu taka nagroda.
- Przepraszam panią, jestem zdenerwowany - wybąkał.
- Pani pisarzowej koniecznie trzeba do doktora.
- Bardzo dziękuję, posłucham pani rady, jeszcze raz za wszystko dziękuję - rzekł bezmyślnie, teraz gładził Różę po policzku. Odwrócił się do baby i przełykając kluskowatą ślinę, poprosił: - Mam do pani serdeczną prośbę, niech pani
Różę pod rękę, wytarł dłonią jej zimny policzek. Skierowali się w stronę domu. Ręka Róży była bardzo chłodna i zupełnie bezwolna. Zacisnął zęby. Baba nie ustępowała, szła za nimi i dudniła swoje.<br>- Jak tak można, niby człowiek kulturalny, pisarz, a tu od razu z gębą, dla drugiego człowieka nie ma uszanowania. Pomożesz człowiekowi, a tu taka nagroda.<br>- Przepraszam panią, jestem zdenerwowany - wybąkał.<br>- Pani pisarzowej koniecznie trzeba do doktora.<br>- Bardzo dziękuję, posłucham pani rady, jeszcze raz za wszystko dziękuję - rzekł bezmyślnie, teraz gładził Różę po policzku. Odwrócił się do baby i przełykając kluskowatą ślinę, poprosił: - Mam do pani serdeczną prośbę, niech pani
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego