swoją niekorzyść, więc nie powinno się mnie pociągać". Sędzia: "Trudno, mój panie, skoro pan już naraził się na niepożądaną jazdę w inną stronę, musisz pan za nią zapłacić. Ja pana doskonale pojmuję, owszem, pan jest poszkodowany, lecz jest to winą pańskiego roztargnienia i państwo tych rzeczy nie może brać pod uwagę, kodeks, rozumie pan. Wszyscy by sobie jeździli bez biletu, a potem wyjmowali bilet za pięćdziesiąt groszy do najbliższej stacji w innym kierunku i mówili: ŤPadłem ofiarą omyłkiť, ale byliby na miejscu". Bibrowski: "Proszę pana sędziego, ja bym nigdy tak nie powiedział, jestem studentem prawa i mam honor. Nie po to