Trzaskała podłoga pod kaflowym piecem, stamtąd wyruszył Szyc, aby obejść stół, wyminąć Jassmonta i plecami do niego stanąć przy kotarze. Zdawało się, że przeżuwa własne myśli. Owijał włosy wokół palca, czego w puchnącej i wirującej szarości Jassmont nie mógł widzieć.<br>- Nadszedł zatem czas, aby porozmawiać o pisarstwie - oznajmił Jassmont, naumyślnie używając smakowitego, staroświeckiego "zatem".<br>- Pan zadał mi pytanie, co ostatnio napisałem, ja zastrzegłem się, że odpowiem w dalszej rozmowie. Teraz przyszedł właściwy czas, aby zaspokoić pańską ciekawość. Ostatnio pisałem dużo. Mam ukończoną powieść z czasów powstania styczniowego, opartą na kanwie autentycznych zdarzeń, jakie miały miejsce tutaj, we Wrzosowie. Nam wrzosowianom wiadomo