na nasz wernisaż. Po wielu trudach dopadłem go nareszcie w jego domu przy parku Montsouris, o 8 z rana. Wracał, właśnie, ogromny, już nie tur, ale sympatyczny nosorożec, pijany w sztok; coś wybełkotał patrząc na mnie mętnym wzrokiem. Tak mi został w pamięci. Potem dochodziły mnie słuchy o jego gwałtownym używaniu życia przy jednocześnie ogromnej pracy (pozwalały mu na to jego potężne siły fizyczne), o jednym z jego portretów namalowanych natychmiast po uczcie, gdzie żarł i pił za pięciu.<br>Degas mówił złośliwie, że niektóre sukcesy mają rytm paniki. Sława Deraina, która tak szybko zgasła, miała właśnie ten rytm. Każdy obraz, jeszcze mokry