Typ tekstu: Książka
Autor: Miller Marek
Tytuł: Pierwszy milion
Rok: 1999
hurtem, nie musi pan nigdzie jeździć. Wałbrzych, Bielsko-Biała, wie pan, gdzie jeżdżą?...
- Kocham was, kocham Hutę. - Frik nie poddawał się. - Ale pod zakładem dają czterdzieści, czterdzieści, a nie siedemdziesiąt, jak ja. Siedemdziesiąt, nic więcej. Nie mogę. Nie chcę, nie mam, nie dam!
- Ależ, panie Tomku, my mamy swoje racje! - włączył się grubas.
- Ależ, panie Stefanie - Frik nacisnął ponownie przycisk pod blatem biurka. - Nieważne, kto ma racje. Ważne, kto ma restauracje!
Znów zadzwonił telefon, Frik podniósł słuchawkę.
- Jak to nie możesz wyskoczyć?! - krzyknął. - Lecą w dół? Nikt nie chce kupić? Spróbuj poza Warszawą... Za co ci płacę?
Rudzielec podniósł stronę kalendarza
hurtem, nie musi pan nigdzie jeździć. Wałbrzych, Bielsko-Biała, wie pan, gdzie jeżdżą?...<br>- Kocham was, kocham Hutę. - Frik nie poddawał się. - Ale pod zakładem dają czterdzieści, czterdzieści, a nie siedemdziesiąt, jak ja. Siedemdziesiąt, nic więcej. Nie mogę. Nie chcę, nie mam, nie dam!<br>- Ależ, panie Tomku, my mamy swoje racje! - włączył się grubas.<br>- Ależ, panie Stefanie - Frik nacisnął ponownie przycisk pod blatem biurka. - Nieważne, kto ma racje. Ważne, kto ma restauracje!<br>Znów zadzwonił telefon, Frik podniósł słuchawkę.<br>- Jak to nie możesz wyskoczyć?! - krzyknął. - Lecą w dół? Nikt nie chce kupić? Spróbuj poza Warszawą... Za co ci płacę?<br>Rudzielec podniósł stronę kalendarza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego