łuku na mordę w dół. "Tu zapalę albo zginę" - pomyślałam w rozpaczy. Puściłam pedał, zrobiłam wszystko równocześnie, sprzęgło, bieg, gaz, hamulec...!!! Cichy pomruk silnika zabrzmiał w moich uszach jak pienia anielskie, szarpnięcia prawie nie poczułam, trójka była w sam raz! Istny cud, że w takiej chwili pamiętałam o tej różnicy w biegach! Zeszłam na dwójkę i poczułam się nieco pewniej. Dopiero teraz pojęłam w pełni to wycie na wysokich obrotach za każdym razem, kiedy samochód wjeżdżał i wyjeżdżał.<br>To nie była droga, to nie była nawet serpentyna. To była jakaś upiorna karuzela z przeszkodami. Według licznika przejechałam zaledwie osiem kilometrów, a czułam