Na chwilę stawał na mostku, podskokami próbował <br>wprawić go w nierówne, niespokojne drżenie, przewieszał <br>się przez drewnianą poręcz, przyglądał leniwie <br>płynącej wodzie. Nie pluł; była dziwnie czysta, jakby <br>nie mącona rano przez pędzone tędy na łąki krowy, <br>nie skażona brudem, choć ciemna.<br>Kusiło go, by skoczyć. Tak bez namysłu, głową <br>w dół, i dopiero tam zastanowić się, co dalej.<br>Nic - woda była po biodra, zrobiłby z siebie mokrego <br>błazna, to wszystko. Mącił szemrzące mamidło <br>rzucanymi z mostka trawami, powtarzając nie widziane i nieznane <br>gesty rąk pątników sprzed lat. Czasem ciskał patyk <br>lub przyniesiony jeszcze spod muru kawałek cegły. Kamieni-kaczek <br>nie puszczał