się co rychlej od uczestnictwa, mając dosyć swarów i tych "ciągłych głosów mniej lub więcej przychylnych temu lub owemu składowi Komitetu"...<br><br><br>Sama bohaterka, choć oddalona od przedjubileuszowego targowiska, na wieść o wszystkich tych swarach odczuwa niesmak, że jej nazwisko "na kształt piłki rzucane jest w prawo, w lewo, w górę, w dół bez najmniejszego w tym mego udziału". I zżyma się: - Co za dziwne, okropne rzeczy wyprawia się z tym quasiłjubileuszem!<br><br><br>W ciągu trzech lat przygotowywano ów jubileuszowy rok, aż wreszcie gdy na jego czele stanęła Maria Konopnicka, gdy wyłoniło się względnie kompromisowe Prezydium Komitetu, gdy obfitym, szerokim potokiem zaczęły płynąć na