niczym nasza rozmowa nie pomogła pańskiemu ojcu, w niczym mu też nie zaszkodziła i nie zaszkodzi.<br>Odprowadził mnie do drzwi. Na progu pożegnał przyjacielskim uściskiem ręki. Na korytarzu obejrzałem się, niepewien kierunku. Ksiądz Miros stał w drzwiach. Pokiwał mi ręką. Ukłoniłem się. Znalazłszy się na ulicy, skręciłem w lewo. Potem w dół aż do piazza Barberini, gdzie pośrodku wyrasta fontanna Trytona. Tu, na jej obramieniu, późno, pierwszego dnia w Rzymie, przysiadłem. Przypomniałem to sobie teraz. Równo trzy tygodnie temu! Albo - wieki temu, jak kto woli. Wszedłem do baru napić się kawy. Potrzebuję jej teraz często. Bez niej, wydaje mi się czasem, że