dziewczyny.<br>Zygmunt, chwiejąc się, podszedł do baru po kolejne piwo. Po czwartym na oczy zapadała mu wielobarwna katarakta, a świat wznosił się i opadał, jakby chodził w kółko po łuku tęczy. Taka optyczna fatamorgana. A może zrobić jak Sychelski? Może uciec stąd, wyjechać, zostawić wszystko i wszystko zacząć od nowa, w innym miejscu, wśród innych ludzi? Nikt przecież nikogo pod pistoletem nie trzyma, jak śpiewa Kazik. Kto to wie? Może to wyjście najprostsze, może najtrudniejsze? Może, może - znowu głębokie i szerokie morze możliwości, a on stoi na brzegu i puszcza kaczki po wodzie!<br>Szum w głowie. Szum słów, śmiechów - mały ocean śródludzki, ocean