myśl, kiedyś świeża, młoda, jędrna, niepowrotnie <br>zgrzybiała w nieskończonym szeregu coraz bardziej pospolitych wcieleń. Słowa <br>zgorzkniały spotykając się ze sobą wciąż w tych samych zdaniach i mając za jedyną <br>rozrywkę skromne odmiany składni, tej składni, w której daleki podmiot daremnie <br>usiłował wyłowić z toni swoje stracone orzeczenie.<br> Któż policzy (i w jakim celu) autorów, co z garścią oderwanych pojęć, z tuzinem <br>sylogizmów mających akt wiary przekształcić w czynność rozumu - trudzili się <br>uparcie i namiętnie, aby udowodnić byt Istoty, która, aby istnieć, nie potrzebowała <br>ich dowodów? Te cierpliwe termity wędrowały ślepo swą drogą, pożerając wszystko, <br>co im czas podrzucał - nowy obraz świata, odkrycia, wynalazki