wełny krzątał się po domu, słabo słyszał, ale wspaniale opowiadał. Spisywałem jego słowa, a potem przynosiłem kartki do sprawdzenia. Czytał pomału, uważnie. Dzisiaj nikt tak nie czyta. Dzisiaj często słyszę - tego proszę nie pisać, bo co ludzie pomyślą. Dokonując autoryzacji dziennikarskiego tekstu każdy dba zazwyczaj o to, żeby siebie pokazać w najlepszym świetle. Pan Henryk - skreślając i poprawiając miał tylko jedną rzecz na uwadze - aby to, co napisane, odpowiadało temu, co się faktycznie zdarzyło. Nie eksponował swojej osoby, raczej krył się w cieniu towarzyszy wypraw tatrzańskich lub polarnych. Czasem z uśmiechem schylał głowę, jak by się wstydził swoich niewątpliwych osiągnięć.<br>Żadnej zgryźliwości