czasie panna Z. urodziła chłopca, którego ochrzciła imionami Paweł Artur.<br>Pan doktor nie miał nic przeciwko tym urodzinom. Nie zarabiał wprawdzie kokosów, ale jego dwaj synowie byli już wykształceni i urządzeni, toteż pan T. nie sądził, że obowiązek płacenia alimentów będzie uciążliwy dla jego kieszeni. Był zresztą od dawna rozwiedziony, w ostateczności mógłby się nawet powtórnie ożenić, chociaż na razie nie widział takiej potrzeby, ani tym bardziej konieczności.<br>Panna Z. szybko pozbyła się złudzeń, że zostanie panią doktorową, zwłaszcza że paromiesięczna próba wspólnego mieszkania zakończyła się niepowodzeniem. Według doktora Sławomira T., pannica kompletnie nie nadawała się na żonę. Nie umiała gotować, a